“Wsparcie Miasta Szczecin umożliwiło zorganizowanie STARTU w bardzo atrakcyjnym miejscu, jakim była szczecińska Łasztownia. Dołożyliśmy wszelkich starań aby zagwarantować wszystkim uczestnikom pomoc, opiekę a także miejsce, w którym mogli przygotować się do startu. Była kawa, muzyka, strefa relaksu z leżakami i miejscem do podładowania elektrosprzętu, ale przede wszystkim uśmiechy, które okazały się dla nas bardzo budujące”. - mówi Oskar Śleziona - współorganizator rajdu.
Po wyjeździe ze Szczecina zawodnicy skierowali się na północ, mijając po swojej lewej stronie Zalew Szczeciński. Pierwszy dzień okazał się świetną rozgrzewką. Uczestnicy zmierzyli się z jazdą pod wiatr, piaszczystą nawierzchnią oraz przelotną ulewą. Dojeżdżając do Dziwnowa wraz z kierunkiem jazdy, zmienił się też wiatr który wspomagał zawodników wiejąc w plecy. Wielu udało się dojechać w rejony Kołobrzegu, gdzie niektórzy zrobili postój na nocleg. Najwytrwalsi jechali dalej, chcąc jak najszybciej dotrzeć na metę. Dalszy odcinek to przepiękne ścieżki rowerowe, prowadzące głównie wzdłuż wybrzeża aż do miejscowości Łazy, gdzie trasa wkroczyła bezpośrednio na plażę i właściwie wymusiła na zawodnikach prawie 6 kilometrowy spacer z rowerem. Po chwili “oddechu” na plaży, pokierowali się w stronę Ustki, by w Rowach wjechać do Słowińskiego Parku Narodowego.
Początkowo było łatwo i przyjemnie, aż do znaku “Bagna Izbickie” gdzie każdy w duchu klął na napotkane kładki, pola, dziury, kocie łby, płyty, piaski … i wiele innych wyjątkowych rodzajów nawierzchni. Łeba to przejazd szlakiem rowerowym przez las gdzie zaczynają się podjazdy. Po części asfalt, po części lasy, szczególnie w rejonach Białogóry, w których cieszyć się można leśnymi ścieżkami. Następnie prosto na półwysep, mijając pełne już turystów Władysławowo. Pętla na Helu zaliczając kładki wzdłuż plaży, wydmy helskie, a także tereny wykorzystywane przez Muzeum Obrony Wybrzeża. Droga powrotna to w dużej mierze ścieżka wzdłuż lasu gdzie trzeba było pokonać dość uporczywe nasypy z piasku mieszczące się przy wejściach na plażę. Dalej to już Puck i piękne widoki na zatokę, płyty do Redy, gdzie każdy zawodnik musiał nabrać głębokiego wdechu przed ostatnimi 50 km.
Tutaj znów pojawiło się wyzwanie “jechać czy pchać’. Praktycznie do samego Sopotu trasa składała się wyłącznie z podjazdów i zjazdów, co było dość mocnym i wymagającym akcentem, szczególnie, że każdy zawodnik z tyłu głowy czuł już zbliżający się finisz. Końcówka to wisienka na torcie - ścieżka rowerowa przez cały Sopot aż pod samą Ergo Arenę w Gdańsku.
Po niespełna 40 godzinach od startu jako pierwszy na mecie zameldował się zawodnik z numerem 36 - Artur Szydłowski! W limicie czasu przywitaliśmy pod Ergo Areną jeszcze 20 zawodniczek i zawodników, którym składamy wyrazy mega szacunku za to czego dokonali. Dziękujemy miastu Szczecin za wsparcie i możliwość zorganizowania startu z Łasztowni oraz Ergo Arenie w Gdańsku za udostępnienie terenu pod metę. Wielkie podziękowania dla sponsorów i partnerów za wsparcie naszego pomysłu i wytrwanie z nami do końca mimo zmiennych okoliczności.
Wszystkim uczestnikom dziękujemy za udział i walkę do samego końca, nawet jeżeli nie była to meta. Mamy nadzieję zobaczyć Was 3 lipca na Starcie w Gdańsku pod Ergo Areną gdzie rozpoczynamy wyczekiwany Wschód1000! Gotowi? My TAK!